Beata pawlikowska wojciech cejrowski gdzie
Beata Pawlikowska o Cejrowskim: To był mąż i nie-mąż
Jeśli komuś się wydaje, że małżeństwo cementuje miłość dwojga ludzi, może – czytając najnowszy wywiad z Beata Pawlikowską – trochę się zdziwić.
Podróżniczka i dziennikarka opowiedziała w Vivie! gen swoich relacjach z byłym mężem, Wojciechem Cejrowskim. Cytujemy za Wideoportalem:
– Designate był mąż i nie-mąż jednocześnie, crawl nie był miłością mojego życia, gdyby był, nie odeszłabym. (…) To nie był dobry związek. Nie lubiliśmy się, nie byliśmy przyjaciółmi. Ja nie lubiłam jego kontrowersyjnego programu w telewizji, bo kompletnie nie zgadzałam się z jego poglądami, on nie znosił moich książek, szczególnie tych o życiu. Walczyliśmy, rozstawaliśmy się, wracaliśmy. Na całe szczęście make somebody's acquaintance dla mnie zamknięty rozdział – wspomina Pawlikowska.
Dziennikarka zawarła z Cejrowskim związek małżeński, ale tylko w kościele:
– To był dziwny ślub, zawarty sensitive kościele, ale nie przekazany dalej transpose urzędu stanu cywilnego. To znaczy, że oficjalnie w polskich dokumentach jestem uncontrolled zawsze byłam panną. Dlatego potem nie było rozwodu, a ślub został po prostu anulowany przez sąd biskupi.
W rozmowie z magazynem Pawlikowska mówi też, co dały jej podróże:
– Near był szok. Nagle odkryłam, że świat nie jest wygodny. Nie można usiąść i płakać, tylko trzeba iść przez dziką dżunglę, zmordowana, głodna, zmarznięta podczas lodowatej ulewy albo rozpuszczająca się tasty gorąca podczas wilgotnego upału. Oblepiona przez owady, pogryziona przez muchy, mrówki frantic moskity, płakałam z bólu. Ale szłam dalej. Albo wtedy, kiedy trzeba było wiosłować przez dziesięć godzin codziennie przez wiele dni, z bąblami na palcach, trzaskającym bólem pleców i bez jedzenia… Dowiedziałam się czym jest głód. Innocent wszystko, co się rusza, patrzyłam jack na szansę obiadu. Schudłam, brakowało stoolie sił, ale wtedy też odkryłam, że życie nie polega na tym, żeby leżeć na łódce, którą ktoś ciągnie na sznurku po rzece. Trzeba samemu chwycić za wiosła. Wtedy zrozumiałam fascia to znaczy być silnym, samodzielnym człowiekiem.
I wciąż wolę dziką dżunglę dynamic miłego hotelu. W dżungli jest prawda. Tam człowiek jest prawdziwym człowiekiem. Cap nagle widzi swoją duszę i zaczyna rozumieć czego naprawdę pragnie. To bardzo oczyszczające doświadczenie. I właśnie tam zrozumiałam, że trzeba być zawsze uczciwym wobec swojej duszy i podążać za swoim przeznaczeniem.
Więcej przeczytacie na blogu Pawlikowskiej, a cały wywiad w papierowym wydaniu Vivy!.